R e k l a m a

Wielki dzień 4 czerwca 1989 r.

Pajęczno Forum Forum mieszkańców powiatu pajęczańskiego Wielki dzień 4 czerwca 1989 r.

Przeglądajasz 15 wpisów - od 1 do 15 (z 28)
  • Autor
    Wpisy
  • #85416 Reply
    Krzysztof Straus
    Gość

    Przypominam wspaniałą chwilę w historii naszego miasteczka a także Działoszyna , Strzelec Wielkich , Nowej Brzeźnicy . Nasz Komitet Obywatelski „Solidarność” w Pajęcznie mający w swym gronie wspaniałych , ideowych i bezinteresownych ludzi przygotował osoby do komisji wyborczych , meżów zaufania , obserwatorów. Patrzyliśmy ówczesnej komunistycznej władzy na ręce , przypilnowaliśmy ich dobrze. Miałem niekłamany zaszczyt być Przewodniczacym KO”S” w Pajęcznie ,ale nic bym nie zrobił bez pomocy takich ludzi jak Marek Urbański, Zbyszek Rosa , Marian Lis ,Hanna Steczkowska , dr Józef Adamaszek , Jerzy Malczewski , Małgorzata Popiel, Alicja Wojciechowska ,Jan Filocha, Jan Pasek .

    #85417 Reply
    Ffd
    Gość

    A Soros ? Czy był wtedy już bogaty ?

    #85418 Reply
    RTD
    Gość

    Panie Krzysztofie dziękujemy Panu. A paranoikami i takimi pełnymi kompleksów wpisami jak powyższy niech się Pan nie przejmuje.
    Dla tych których to ewentualnie zainteresuje, wyguglowane przed chwilą opowiadanie Pana Krzysztofa o czasach o których mówimy:

    a „. Rozpocząłem studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Łódzkiego i miałem to szczęście, że trafiło tam wówczas mnóstwo wspaniałych młodych ludzi. Bardzo szybko dosięgła nas rzeczywistość, braliśmy udział w strajkach łódzkich, w tym w styczniu-lutym 1981 r. Nazywaliśmy się Studenci’ 81.

    Pokój w sławnym akademiku III DS UŁ dzieliłem z Wieśkiem Urbańskim, moim przyjacielem z Pajęczna. Wiesiek próbował już wcześniej wciągnąć mnie w ruch podziemny. Słuchane z wypiekami na twarzy tajne wykłady jeszcze w 1979 r. w mieszkaniu Bartyzelów na Tatrzańskiej, a za oknem SB-ecy pilnujący terenu. Stan wojenny zastał mnie gdzieś na mieście. Wieśka zdążyli już internować.

    Pacyfikacja Wydziału Prawa UŁ 15 grudnia 1981 r. Przez dwa miesiące próby dotarcia do informacji o internowanych. Potem rozmowa z jezuitą, ojcem Miecznikowskim. I poznanie osoby, która wywarła na moje życie wielki wpływ. To Hanka Brzozowska.

    Wiesiek wrócił z internowania w lipcu 1982 r. Przywiózł z sobą wałówkę; wtedy jadłem po raz pierwszy tuńczyka. Wtedy też zaczęła się konspira. Wiesiek wskazał kilka adresów. On sam nie mógł za bardzo poruszać się po mieście, bo miał ” ogony”.

    Pierwsza bibuła: Tygodnik Mazowsze. Dobrze to pamiętam. Przedszkole koło ronda Gagarina. Kilka nierozdzielonych ryz z Tygodnikiem schowane w szafkach na zabawki przedszkolaków. Siedzieliśmy na tych małych stołeczkach i rozdzielaliśmy bibułę. W tej pierwszej grupie bibułę do przedszkola przywoził Andrzej Domżał. Inni jej członkowie to Henryk Tomczak, przedszkolanka (niestety nie znam imienia ani nazwiska), pp. Nacewscy.

    Swój przydział TM przywoziłem do akademika i rozdzielałem dalej, początkowo wśród znajomych z Osiedla na „Lumubowie”. Z czasem, gdy miałem do rozdysponowania nawet tysiąc egzemplarzy TM, przyjeżdżali do mnie ludzie z miasta. Bardzo dobry kontakt był ze Zbyszkiem Koszałkowskim z PWSSP i z jego kumplami, m.in. ze Szczepanem. W akademiku stałymi odbiorcami byli: Krzysztof Sójka, Andrzej Piekarski, Konrad Jokiel, Witold Wonko i wielu innych. Znany byłem na osiedlu z tego, że u mnie jest bibuła.

    Zmieniały się adresy i punkty odbioru. Po przedszkolu przez jakiś czas rozdzielaliśmy bibułę w mieszkaniu Andrzeja Domżała, potem w wieżowcu przy alei Włókniarzy.

    Dzięki kolportażowi poznawałem świetnych ludzi i świetne domy. Moim najlepszym odbiorcą była Hanka Brzozowska, po pewnym czasie przejął jej obowiązki syn Michał. Gdy zaś Michał znalazł odrębne źródło dostaw innych podziemnych pism, książek i kaset, to on stał się moim źródłem dostępu do prasy drugiego obiegu.

    Kilka razy wydawało mi się, że ktoś za mną idzie. Gdy podzieliłem się tym wrażeniem z Wieśkiem Urbańskim, uznał za wskazane odciążyć mnie od bezpośredniego odbioru bibuły z punktu dystrybucyjnego. Musiałem znaleźć jedynie swojego zastępcę.

    Padło na Andrzeja Cebulskiego, mojego współmieszkańca z pokoju 110 III DS. Andrzej dostał się na studia prawnicze w ramach nagrody Jaruzelskiego dla żołnierzy, którzy skończyli zasadniczą służbę wojskową i mieli matury. Ryzyko było niewielkie, bo Andrzejowi dobrze z oczu patrzyło. Niestety miał z tego samego poboru kolegę Czecha Krzysztofa, ale nim niech się zajmie IPN.

    Andrzej przejął bezpośredni odbiór bibuły, a więc ryzykował najwięcej. Mnie pozostawało dostarczanie mniejszych ilości TM odbiorcom. Miałem ich w całej Łodzi. Prawie wszystko odbierałem od Andrzeja a potem w zaprzyjaźnionych pokojach 236, 136 z pomocą dziewcząt: Maryli Stanisławek, Anki Pawliczuk, Aśki Polec, Marioli Matei, Iwony Kowalczyk rozdzielaliśmy materiały na mniejsze części i dystrybuowałem je dalej.

    Dostarczałem bibułę pracownikom Biblioteki Uniwersyteckiej zwanej BUŁą, tam odbierał ją ode mnie Bogdan Chojecki, przewodniczący tamtejszej „Solidarności”.

    Z Pabianic przyjeżdżał do mnie kierowca MPK Janusz Tomaszewski – przyszły minister za rządów AWS. Bibułę dostarczałem także pracownikom Wydziału Prawa UŁ: Rafałowi Kasprzykowi i Markowi Markiewiczowi. Z osiedla akademickiego odbierali ją, z czasem przejmując dalszą dystrybucję, Zbigniew Natkański „Prezydent” i Jacek Matusiak z historii, a także z NZS Maciek Jankowski, Aldona Kowalska-Zirk, Asia Grzywaczewska – Śmigielska, Tomasz Dąbrowski, Mariusz Dychto. Od 1983 r. do kolportażu TM bardzo aktywnie włączyli się pierwszoroczniacy z prawa: Tomasz Gaduła z Łodzi, Grzegorz Szczukocki i Sławomir Przybyłowicz z Radomska.

    Jedni ludzie odchodzili, pojawiali się na ich miejsce nowi. Wszystko zależało od tego, czy trafiało się na uczciwych ludzi. Mnie szczęście dopisywało.

    Oto kilka wydarzeń potwierdzających mój fart. Kiedyś odbierałem bibułę z przedszkola tuż przed godziną policyjną, autobusy MPK skończyły kursy. Pozostała tylko taksówka. Z dwiema dużymi torbami – mało mi się derma nie odrywa – podchodzę do pustego postoju i staję ostatni w kolejce. Po chwili nadjeżdża taryfa, a za nią milicyjna suka. Spociłem się z przejęcia, ludzie nie pytając o nic, wepchnęli mnie do środka samochodu, taryfiarz zaraz ruszył. Gdy się obejrzałem do tyłu, MO rozpoczęło rewizję oczekujących.

    Drugie wydarzenie – autobus MPK, zbliża się godzina policyjna, ja cichutko siedzę z torbą na kolanach, a druga torba pod siedzeniem. W autobusie trzy kobiety i jeden pijany mężczyzna, który podchodzi do mnie i bełkocze coś o komunie. Nagle łapie mnie za kurtkę i zaczyna płakać. Okazuje się, że on też chce mieć takiego „opornika”, jak wpięty w klapę mojej kurtkę. Zaczyna krzyczeć na komunę, też bym pokrzyczał, ale mam dwie torby bibuły. Autobus na kolejnym przystanku zabiera dwóch smutnych panów, którzy uważnie nam się przyglądają, a zwłaszcza moim torbom. Zauważa to mój pijany kompan i decyduje się na heroiczny krok – krzycząc na komunę odciąga smutasów do drugiej części autobusu. W tym momencie autobus staje, a ja w piorunującym tempie wypadam z torbami w ciemną noc.

    Trzecie zdarzenie – Wiesiek twierdzi, że chyba ktoś w naszej grupie kolportażu ma za długi język, i żebym uważał. Co mi tam takie uwagi – czytelnicy czekają. Odbieram bibułę w umówionym miejscu, wsiadam do tramwaju „12” i jadę z powrotem na osiedle. Nic nie jadłem, a więc ssie mnie niemiłosiernie. „12” to stary tramwaj, drzwi przesuwają się ręcznie. Nagle tramwaj zatrzymał się na czerwonym świetle i zaleciał do mnie zapach z baru mlecznego – leniwe z masłem.

    Nie namyślając się zbytnio, wyskoczyłem z torbami na światłach, żeby posilić się w barze. Niestety nie było już leniwych, nic nie było, było sprzątanie lokalu. Gdy wychodziłem z baru, zobaczyłem, że „12” jest otoczona migającymi światłami z milicyjnych suk. Okazało się, że na przystanku róg Piotrkowska i Zielona do mojego tramwaju wpadła milicja i przeszukiwała wszystkich pasażerów.

    Czwarte wydarzenie. Dorabiałem na życie, grając w piłkę nożną w czwartoligowej drużynie Victoria Szadek. W maju 1983 mieliśmy grać z Calisią Kalisz na wyjeździe. Mieliśmy kontakt w Kaliszu, zostało uzgodnione, że zawiozę bibułę do kaliskiego łącznika. Łącznik zaś miał się zidentyfikować dwudziestozłotówką z Bemem z dorysowanymi czarnymi okularami.

    Bibułę załadowałem na spód torby sportowej, a na wierzch torby włożyłem koszulki meczowe. Jednak pomiędzy Zduńską Wolą a Sieradzem był ustawiony przez WRON-ę szlaban wojskowy. Trzech wojaków w asyście milicjanta weszło do autobusu i zaczęło przeszukiwać torby zawodników, natomiast torba ze sprzętem zgodnie z tradycją leżała na środku autobusu . Żołnierze zerknęli na torbę, podnieśli jedną koszulkę i na tym przeszukanie torby zakończyli.

    Po przyjeździe do Kalisza, w szatni trener rozdzielał koszulki i gdy wyjął ostatnią, zauważył tajemniczą paczkę, oczywiście zaraz mu ją odebrałem, ale on zapytał, co tam jest. Był to mój trener, do którego miałem zaufanie, więc mu odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Miał do mnie za to ogromne pretensje, ponieważ od kilkunastu miesięcy szukał kontaktu z prasą podziemną. Pan Dąbrowski stał się moim stałym odbiorcą.

    Jednakże sprawa z odbiorem tej bibuły w Kaliszu jeszcze się nie skończyła. W przerwie meczu do szatni wszedł facet w mundurze funkcjonariusza więziennego. Nieopodal stadionu Calisii znajduje się więzienie. I tenże facet, jak gdyby nigdy nic, zaczął wymachiwać Bemem. Pomyślałem: to już koniec (na boisku przegrywaliśmy 0:2). Ale zaryzykowałem, podałem mu paczkę, a ten facet pocieszył mnie, żebym się nie bał, to jest jego miasto. Kiedyś to były oryginały. Mecz zremisowaliśmy.

    Po jakimś czasie sytuacja kolportażu się ustabilizowała, była tylko wpadka ze srebrnymi krzyżykami, a potem Andrzej Cybulski musiał się wycofać, bo i na niego próbowano zastawić zasadzkę.

    W 1985 wyprowadziłem się z Łodzi do Pajęczna. Mój kontakt z podziemiem bardzo się ograniczył. W 1986 poszedłem w kamasze, gdzie jako SPR-man usiłowałem nie służyć ludowej ojczyźnie. Ale to temat na inne opowiadanie. Po tzw. szkółce dostałem skierowanie do JW w Zgierzu na Konstatynowskiej. Od razu zapałałem sympatią do moich kolegów bażantów, z którymi dzieliłem poligonową dolę. Oczywiście nie urwał mi się kontakt z TM i przez Zbyszka Natkańskiego uruchomiłem kolportaż TM w JW w Zgierzu.

    Też miałem szczęście, bo bibuła trafiała zarówno do bażantów, jak i do żołnierzy zawodowych, do dwóch chorążych, jednego sierżanta oraz – o dziwo w tych czasach – do podporucznika, niestety nie pamiętam nazwiska. Wiem, że był w LWP, bo takie miał tradycje rodzinne. Był najlepszym fachowcem od wojska i sprzętu, jakiego spotkałem, jednocześnie był najstarszym podporucznikiem w jednostce.

    Po wyjściu z wojska pracowałem w spółdzielni SGH w Pajęcznie, gdzie reaktywowałem wraz z innymi pracownikami, ale przede wszystkim ze swoim szwagrem, komórkę NSZZ „Solidarność”. Moja praca w tej spółdzielni to był duży sukces dla prasy podziemnej. Miałem tam niereglamentowany dostęp do papieru, pasty bhp i maszyn do pisania.

    Cały czas byłem w kontakcie z chłopakami z Łodzi. Kupowałem dla nich przede wszystkim papier. Odbiorem towaru zajmował się Boguś Konstatynowicz, Zbyszek Natkański i Terlecki Andrzej – z KPN. Natomiast w odwrotną stronę szła bibuła, TM trafiał w ten sposób na wieś.

    W tym samym roku rozpocząłem aplikację radcowską w Opolu i moi koledzy aplikanci stali się kolejną grupą, która odbierała prasę. Oni dalej rozwozili ją w swoje tereny. Grzesiek Urban do Myszkowa, kol. Dudziński do Kluczborka, Henryk Farys do Turawy, Jola Krzyżanowska do Częstochowy. Z racji praktyki aplikanckiej w sądzie rejonowym w Częstochowie otworzyłem kontakt poprzez panią sędzię Puchałę.

    A w ogóle Częstochowa to już całkiem inny rozdział, bo poprzez starego znajomego z Łodzi Grzeska Szczukockiego, a także poprzez struktury podziemnej NSZZ „Solidarność” nawiązałem kontakt z opozycją częstochowską skupioną wokół kościoła św. Wojciecha i księdza Mariana Dudy.

    W tamtym okresie zajmowałem się już prowadzeniem swojego pisma „Solidarni Ziemi Pajęczańskiej”, ach, co to był za cudowny okres. Drukowałem w Opolu, w drukarni przy ul. Katowickiej, pod bokiem dowództwa garnizonu wojskowego.

    W mojej grupie aplikanckiej było kilku SB-ków prawników, którzy próbowali się w ten sposób dostosować do zachodzących w Polsce zmian . My wiedzieliśmy, że oni są SB-kami, a oni wiedzieli, że ja zajmuję się kolportażem, ale był już 1988 rok .

    Na koniec – będąc już pracownikiem Biura OKP „Solidarność” w Częstochowie, kolportowałem pierwsze numery „Gazety Wyborczej” Solidarność. Gdy zostało mi trochę niesprzedanych egzemplarzy, to płaciłem za nie z własnej kieszeni i rozdawałem pasażerom autobusu do Pajęczna.

    30.listopada 2006 r.

    #85420 Reply
    Patriota
    Gość

    Wierzę że Pan Krzysztof miał dobre intencje, ja też w tę zmianę wierzyłem. Patrząc jednak z perspektywy dnia dzisiejszego to okazało się że nas oszukali, okradli i zmarnowana została pozytywna energia ludzi. Trzeba powiedzieć że to był majstersztyk Kiszczaka a dzisiaj możemy obchodzić najwyżej dzień konfidenta. Smutne jest to że społeczeństwo dalej daje się nabierać, niewiele się zmieniło. Władzę i majątek kraju mają ci sami ludzie, ich dzieci i wnuki. Super przykładem są wybory do PE gdzie wybrani zostali ci co byli po innej stronie, jak Cimoszewicz czy Miler. My Polacy w kryzysowych momentach potrafimy się jednoczyć ale z organizacją życia społecznego na co dzień mamy problem. Wybieramy ludzi którzy nigdy nie powinni być wybrani.

    #85423 Reply
    ???
    Gość

    Ci najwięksi bojownicy jako pierwsi uwłaszczyli się na naszym wspólnym majątku. Przejmowanie za bezcen bądż symboliczne kwoty narodowego majątku nie kłóciło się u nich z patriotyzmem. To im się po prostu należało! Za trud i poświęcenie dla ojczyzny. Minęło trzydzieści lat. Coś poszło nie tak, skoro ludzie głosują dzisiaj na PiS. „Solidarność” potrafiła walczyć, ale do rządzenia państwem była kompletnie nieprzygotowana. I tak te prowizorki trwają do dziś. Ci sami ludzie, tylko nazwy partii się zmieniają.

    #85426 Reply
    Krzysztof Straus
    Gość

    Szanowni dyskutanci – wątek jest o 4 czerwca 1989 r. Macie pretensje to je kierujcie do własciwych osób. Ja nazywam Straus , Krzysztof Straus ,nigdy nie zajmowałem jakiegolowiek stanowiska dzięki partii czy znajomosciom , po prostu mnie takie zachowanie zawsze brzydziło . Jednakże przyznaję – jedyną rzecz jaką zalatwiłem dzięki kolegom z AWS i dawnej konspiry – to POWIAT PAJECZŃSKI. I wyobraźcie sobie ,że o żaden etat w nim nie zabiegałem a będąc radnym powiatowym swoją dietę przekazywałem na rzecz dzieci niepełnosprawnych lub na klub Zawisza Pajęczno . A z polityki lokalnej „wyrolowano” mnie z prostego powodu – nie idę na układy i mam inna koncepcję demokoracji . „A śpiewak zawsze był sam „…..

    #85444 Reply
    Platfus to choroba
    Gość

    Ci z PiS z Becia na czele to tylko koryto się dla nich liczy. Wychodzą z ciepłych nor przed wyborami i balamuca ludzi, a ludzie głupie i wierzą w te bzdury. Po wyborach znowu do nory.

    #85450 Reply
    Platfus to choroba
    Gość

    Kwiii kwiii kwiiii

    #85451 Reply
    kamieni kupa
    Gość

    To w końcu jak się teraz zwiecie Komitet Obywatelski Koalicja Europejska Platforma Obywatelska Komitet Obrony Zadymiarzy ZDECYDUJECIE SIĘ NA SWOJĄ TOŻSAMOŚĆ i przestańcie bełkotać że jesteście ideowi i wspaniali bo zamiast śmiechu budzicie tylko POlitowanie mało wam porażek czy co ??

    #85452 Reply
    Platfus to choroba
    Gość

    Teraz zwiemy się PiS, a potem zmienimy nazwę wg potrzeb. Jesteśmy starą doświadczona gwardią. Mamy wspaniałych ludzi jak np. TW Ryszard z gangu Srebrnej. Jeszcze długo będziemy rządzić, wspierają nas bracia z Jerozolimy.

    #85456 Reply
    Platfus to choroba
    Gość

    Platfus to choroba to trzeba leczyć albo usypiać

    #85457 Reply
    Krzysztof Straus
    Gość

    Człowieku po co tyle jadu ? Nie jestem ani z PO ani PIS . Wyobraź sobie że byłem załozycielem w Czestochowie pierwszej PC zaraz po rozwiązaniu Komitetów Obywatelskich . Czytaj ze zrozumieniem mój wpis dotyczacy 4 czerwca 1989 r. Wsoiminam tam ludzi ,którzyu juz odeszli a którzy przyczynili się do tego ,że mozesz teraz swobodnie wszystko komentowac. Uszanuj moja historie .

    #85458 Reply
    Krzysztof Straus
    Gość

    Człowieku , po pierwsze miej odwagę publikwoac wpisy pod swoim nazwiskiem . Po drugie – o co chodzi z tymi Żydami ? Znam kilku osobiscie , od wtoru będziemy czyscić cmentarz żydowski w Czestochowie . Uważam ,ze to będzie bardzo humanistyczny i chrześcijański gest . Zapraszam Cie ,jeżeli czas ci pozwoli . Informacyjnie – w pajęczańskim getcie było ponad 3 tysiace zydów , przezyło 6 osób. Dlaczego tak mało ? Bo nie mieli przyjaciól i dobrych chrześcijan po aryjskiej stronie . Trochę wyczucia nie zawadzi .

    #85460 Reply
    amber gold
    Gość

    No nie wiem czy można tak swobodnie komentować walczący o demokrację Platforma Obywatelska a raczej Koalicja Europejska zagłosowała za cenzurą internetu Acta 2.0 POmijam fakt o wytarganiu laptopa czy zamknięciu człowieka który krytykował byłego prezydenta chodzącego po krzesłach lub strzelaniu do protestujących i wyrzucaniu 6 mln podpisów takie poszanowanie demokracji a teraz bezkarnie ci co krzyczą konstytucja wolność demokracja milczą kiedy jest profawanowana Matka Boska w tęczowe zboczenia ale zanim to zrozumiecie to jeszcze musicie pare razy znowu przegrać

    #85461 Reply
    Krzysztof Straus
    Gość

    Kontroluje swój wpis i zauważam ,że tylko jeden wpis odnosi sie do 4 czerwca . Wszystkie inne to frustracje i niedorzeczności . Kochani ! znajdzie sobie inne fora do przedstawiania swoich racji , które jak zauważam zamieiszczacie prawie pod każdym wpisem.

Przeglądajasz 15 wpisów - od 1 do 15 (z 28)
Odpowiedz do: Reply #85418 in Wielki dzień 4 czerwca 1989 r.
Twoje informacje