Moda na kameralne, nastrojowe koncerty w prywatnych mieszkaniach zawitała do Pajęczna. W piątek, 22 maja gdzieś przy ulicy 1 maja – nieopodal Urzędu Pracy, tartaku i marketu Mrówka odbył się wyjątkowy house gig (w wolnym tłumaczeniu: koncertowe chałupnictwo). Na zaproszenie Janka Strausa do Pajęczna przyjechał Kuba Jaworski ze swoim solowym projektem Gypsy and the Acid Queen. Zaproszony gość wystąpił w stylowych, skórzanych kapciach rodem z zakopiańskich Krupówek, ale na szczęście muzycznie to była podróż w zupełnie inne rejony.
Kuba wyraźnie inspiruje się muzyką i klimatem lat 70 jednocześnie dodając nowe brzmienia gitary, przeszkadzajek i keyboardowych podkładów. Długie, transowe psychodeliczno-bluesowe improwizacje, nastrojowe ballady i hipnotyczny wokal Jaworskiego – tak w skrócie można określić prawie 2-godzinny koncert Gypsy and acid Queen. Muzycznie to troszkę mogło się kojarzyć z solowymi albumami Johna Frusciante. Co ciekawe koncert w 99% procentach wypełniły autorskie utwory – skromna ponad 30-osobowa publiczność najcieplej przyjęła takie utwory jak „Red Sun”, czy „Short Story”. Jedynym coverem zagranym przez Kubę było „Jolane” – Dolly Parton.
Na deser było ciasto drożdżowe …z dżemem, a właściwie z jam-session (dwóch Janków, Kuba i tajemniczy Valentine z Newcastle w różnych konfiguracjach oddawali się mniej, lub bardziej kontrolowanym muzycznym improwizacjom). Było klimatycznie i swojsko. Jedno jest pewne – to nie był zwyczajny koncert, choć tak zwyczajnie mógł się podobać.
tekst, wideo, fot.: Wojtek Beśka